Wylot z Peru nie oznacza jednak końca podróży, bowiem udało nam się tak wykombinować żeby jeszcze "zahaczyć" o Rio de Janeiro. Z Limy wylecieliśmy z samego rana do Sao Paolo, a stamtąd czekał nas jeszcze jeden, tym razem wyjątkowo krótki (około 40 minut), ale niesamowity lot, do boskiego Rio! Mamy tylko 24 h w Rio. Lądujemy wieczorem, a następnego dnia w nocy czeka nas powrót. To bardzo mało czasu, dlatego nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkiego co byśmy chcieli, ale... to powód żeby tam wrócić, a teraz jesteśmy pewni, że warto! Brazylijczycy mówią, że Bóg przez sześć dni tworzył świat, a siódmy przeznaczył na Rio de Janeiro. Chyba musimy się z nimi zgodzić, położenie miasta jest tak piękne, że w zasadzie nie wiem czego można by chcieć więcej. Jesteśmy zachwyceni! Do tego pogoda nas znowu rozpieszcza. Jest słonecznie, termometr pokazuje jedyne 30 stopni C. A to początek wiosny przecież:) Nic tylko leżeć na plaży! I tam też kierujemy nasze pierwsze kroki. Niestety nie mamy tyle czasu żeby sobie faktycznie poleżeć. Decydujemy się na spacer najsłynniejszą plażą w Rio, czyli Copacabaną, a wkrótce docieramy również na plażę z "kokosem" - Ipanemę.
Copacabana:
Ipanema:
#img8
Aż chce się zostać dłużej, jednak postanowiliśmy jeszcze że obowiązkowo zobaczymy Chrystusa:) Tak więc jedziemy taksówką, żeby było szybciej, w miejsce skąd można się dostać na słynne Corcovado. Czekamy w niezbyt długiej kolejce po bilet, który kosztuje 46 reali i obejmuje wjazd i zjazd tramwajem na górę oraz wejście (można tam zostać jak długo się chce). Widoki są naprawdę piękne, atmosferę jedynie psują tłumy ludzi no ale wiadomo było czego się spodziewać :)
#img9
#img10
#img11
#img12
#img13
Z Corcovado udajemy się do centrum, gdzie mieliśmy jeszcze trochę czasu żeby coś zjeść i pospacerować. Następnie kierujemy się w stronę lotniska.
#img14
Z Rio lecimy do Frankfurtu (lot lufthansą zdecydowanie okazał się najprzyjemniejszy;)), a potem do Polski i to niestety koniec naszej podróży...
Brazylijczycy mówią, że Bóg przez sześć dni tworzył świat, a siódmy przeznaczył na Rio de Janeiro. Chyba musimy się z nimi zgodzić, położenie miasta jest tak piękne, że w zasadzie nie wiem czego można by chcieć więcej. Jesteśmy zachwyceni! Do tego pogoda nas znowu rozpieszcza. Jest słonecznie, termometr pokazuje jedyne 30 stopni C. A to początek wiosny przecież:)
Nic tylko leżeć na plaży! I tam też kierujemy nasze pierwsze kroki. Niestety nie mamy tyle czasu żeby sobie faktycznie poleżeć. Decydujemy się na spacer najsłynniejszą plażą w Rio, czyli Copacabaną, a wkrótce docieramy również na plażę z "kokosem" - Ipanemę.
Copacabana:
Ipanema:
#img8
Aż chce się zostać dłużej, jednak postanowiliśmy jeszcze że obowiązkowo zobaczymy Chrystusa:) Tak więc jedziemy taksówką, żeby było szybciej, w miejsce skąd można się dostać na słynne Corcovado. Czekamy w niezbyt długiej kolejce po bilet, który kosztuje 46 reali i obejmuje wjazd i zjazd tramwajem na górę oraz wejście (można tam zostać jak długo się chce). Widoki są naprawdę piękne, atmosferę jedynie psują tłumy ludzi no ale wiadomo było czego się spodziewać :)
#img9
#img10
#img11
#img12
#img13
Z Corcovado udajemy się do centrum, gdzie mieliśmy jeszcze trochę czasu żeby coś zjeść i pospacerować. Następnie kierujemy się w stronę lotniska.
#img14
Z Rio lecimy do Frankfurtu (lot lufthansą zdecydowanie okazał się najprzyjemniejszy;)), a potem do Polski i to niestety koniec naszej podróży...
http://mamasaidbecool.blogspot.com/